środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 2

     Powolnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Wszędzie kręcili się ludzie, co znaczyło, że lekcje się jeszcze nie zaczęły. Na moje szczęście zaraz po wejściu do budynku rzuciła mi się w oczy strzałka przyklejona na ścianie z napisem "sekretariat". Przeczesałam palcami włosy i ruszyłam pewnym krokiem w wyznaczonym kierunku. Ludzie, którzy przechodzili obok mnie parzyli jakbym przybyła z kosmosu czy coś. Ta szkoła była na prawdę wielka, bo dotarcie do głupiego sekretariatu zajęło mi dobre kilka minut.

       Stanęłam przed odpowiednimi drzwiami , poprawiłam torbę na ramieniu i lekko zapukałam w drzwi. Mogłam się założyć o grube miliony, że przez gwar panujący na korytarzu osoby siedzące w środku nie słyszały pukania. A jednak po chwili usłyszałam stłumione "proszę". Dobrze, że rzadko kiedy się o coś zakładam. Robię to tylko jeśli mam pewność, że wygram. Chwyciłam za klamkę i nacisnęłam ją uchylając drzwi. Weszłam do dość sporego pomieszczenia. Pod dwoma równoległymi ścianami stały dwa biurka, a przy nich dwie kobiety. Jedna starsza o krótko przystrzyżonych ciemnych włosach i przenikliwym spojrzeniu, którym od razu zmierzyła moją osobę. Druga była zdecydowanie młodsza, miała jasno rude, proste włosy sięgające do ramion i łagodny wyraz twarzy.

- Ty jesteś pewnie Lexi? - zaczęła ta młodsza.

       Bardzo się ucieszyłam, że to z nią miałam wszystko omówić, bo druga kobieta sprawiała wrażenie jakby chciała mnie zabić wzrokiem.  Kiwnęłam głową, a kobieta wskazała dłonią na krzesełko, na którym po chwili siedziałam. Katie, bo tak nazywała się ruda kobieta, w dużym skrócie objaśniła mi zasady panujące w szkole. Zasady jak zasady - są po to by je łamać! Kiedy skończyła podała mi mój nowy plan lekcji i życzyła powodzenia w nowym środowisku. Uśmiechnęłam się i podziękowałam. To była na prawdę miła kobieta, co mogło oznaczać dobry początek.

- Do widzenia - powiedziałam okręcając się na pięcie i wychodząc z pomieszczenia, w międzyczasie chowając książki do torby.

           Następnym moim zadaniem, zanim zadzwoni dzwonek, było odnalezienie swojej szafki. Obeszłam większą połowę korytarza, kiedy zauważyłam szafkę z numerkiem dwieście trzynaście. W głowię wciąż powtarzałam sobie kombinację cyferek, które miały być czymś w rodzaju hasła do kłódki. W Seattle mieliśmy zwyczajne kłódki, takie z kluczykiem. Westchnęłam i podeszłam do szafki. Przez chwilę mocowałam się z tą cholerną kłódką, co chwila klnąc pod nosem, ale jednak odniosłam zwycięstwo i miałam ochotę skakać z radości! Po chwili usłyszałam czyjś cichy śmiech po mojej lewej stronie. Zacisnęłam pięść i już szykowałam się to przyłożenia temu komuś w twarz, kiedy owa osoba się odezwała.

- Nowi zwykle mają problem z tymi szafkami - powiedziała wesoło. Odwróciłam się w jej stronę, bo to była dziewczyna, co już wcześniej wywnioskowałam po głosie. - Bo jesteś nowa, tak? Znam tu wszystkich, a ciebie widzę pierwszy raz - dodała z uśmiechem wysoka dziewczyna o blond włosach sięgających łopatek, zielonych oczach i szerokim uśmiechem.

- Tak, jestem nowa - odparłam, poprawiając włosy.

- Jestem Sophie - dziewczyna podała mi rękę, a ja uścisnęłam ją i odpowiedziałam.

- Lexi.

- Co masz teraz? Pomogę ci odnaleźć się - zaśmiała się Sophie.

           Uśmiechnęłam się do niej, ta szkoła wcale nie musiała być taka zła. Szybko wygrzebałam z torby plan lekcji i podałam go dziewczynie. Sama wypakowałam książki do szafki i w międzyczasie spojrzałam na plan jakie lekcje miałam do przerwy na lunch, wtedy było więcej czasu, żeby znów powalczyć z szafką i wyciągnąć inne książki. Wrzuciłam do torby potrzebne rzeczy i spojrzałam na Sophie.

- Teraz masz angielski ze starą Williams, strasznie przynudza, ale da się przeżyć - powiedziała, ruszając w tylko jej znanym kierunku. Po drodze natrafiłyśmy na dwóch znajomych Sophie.

- Greene! - krzyknął jeden z nich na powitanie.

- Foster! Turner! - powitała ich blondynka z szerokim uśmiechem. - Nie idziecie na lekcje?

- Nie bardzo nam się chce - zaśmiał się jeden z nich, wysoki brunet z fullcapem na głowie i niebieskimi, błyszczącymi oczami. Drugi nieco niższy miał rozwiane brązowe włosy i zielone oczy, którymi bacznie obserwował każdy ruch blondynki. Ona musiała mu się podobać! - A wy? - zapytał brunet, akcentując ostatnie słowo.

- Ach, to Lexi i właśnie wybierałyśmy się na lekcje - sprostowała szybko Sophie.

- Jestem Mike - powiedział podnosząc się ze schodów, na których siedział chłopak i wyciągnął rękę w moją stronę. Uścisnęłam ją i posłałam mu delikatny uśmiech. Kurczę, tutejsi faceci są na prawdę przystojni!

- Lucas - przedstawił się drugi, kiwając mi głową.

- Musimy iść - powiedziała nagle Sophie. - Nie powinnaś się spóźniać już na samym początku - zaśmiała się i pociągnęła mnie za rękę. Rzuciłyśmy jeszcze chłopakom krótkie "cześć" i szybkim krokiem ruszyłyśmy do jednej z klas.

- Powodzenia - rzuciła moja nowa znajoma i uciekła do swojej klasy. Uśmiechnęłam się i zapukałam lekko w drzwi po czym nacisnęłam na klamkę i weszłam do klasy. Wszystkie oczy od razu skierowały się w moją stronę.

- Em, dzień dobry - zaczęłam niepewnie.

- Dzień dobry - rzuciła starsza kobieta siedząca za biurkiem. - Ty pewnie jesteś Lexi Blood? - Kiwnęłam głową i spojrzałam wyczekująco na nauczycielkę. - Siadaj tam na końcu, dzisiaj nie ma pana Parkera, więc będziesz siedzieć sama. - Ponownie skinęłam głową i zajęłam wyznaczone mi miejsce.

        Wypakowałam potrzebne książki i coś do pisania. Podparłam rękę pod brodę i wyjrzałam przez okno, przy którym siedziałam.  Po chwili poczułam w kieszeni wibrację mojego telefonu. Dyskretnie wyjęłam go i zasłaniając rękę torbą, która leżała obok mnie, odczytałam wiadomość. Była ona od Jess, pytała jak w nowej szkole i czy klimat jest do zniesienia. Szybko odpisałam jej, że szkoła jest okej, ale mi jej brakuje, a klimat jest całkiem znośny. Sophie miała rację, nauczycielka strasznie przynudzała, co sprawiło, że myślami byłam zupełnie gdzie indziej i co chwila wymieniałam się SMS'ami z przyjaciółką. Z ulgą przyjęłam koniec lekcji, którą oznajmił dzwonek rozbrzmiewający w całej szkole. Szybko spakowałam rzeczy i wyszłam na korytarz wzrokiem próbując odnaleźć Sophie. Niestety moje próby poszły na marne i byłam skazana sama na siebie. Ruszyłam przed siebie poszukiwaniu klasy od matematyki, jednak po chwili w zasięgu mojego wzorku pojawił się Mike przedzierający się przez tłum.

- Hej, Lexi - krzyknął, będąc już nie daleko. Zatrzymałam się i poczekałam na niego. - Sophie powiedziała mi, że mamy razem matmę, więc pomyślałem, że może przyda ci się pomoc w odnalezieniu klasy? - wyjaśnił szybko, uśmiechając się lekko.

- Dzięki - odparłam, również się uśmiechając. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Usiedliśmy an parapecie przy oknie, które znajdowało się niedaleko klasy.

- To skąd przyjechałaś? - zapytał, zaczynając rozmowę.

- Ze Seattle - odparłam, opierając się plecami o ścianę.

- Kurczę, to kawał drogi stąd. - Pewnie tęsknisz, co?

- Cholernie - odparłam, spoglądając za okno. Nie lubiłam okazywać słabości, a Mike od razu poruszył drażliwy temat. - Wiesz co jest najdziwniejsze? -zapytałam, próbując zmienić temat. Chłopak kiwnął głową abym kontynuowała. - Dziwnie jest być kimś zwyczajnym, niezauważalnym. W poprzedniej szkole wszyscy wiedzieli kim jestem i, że jeśli krzywo się na mnie spojrzą to im przyłożę - roześmiałam się, teraz to brzmiało absurdalnie, ale tak była prawda!

- Serio? - zaśmiał się razem ze mną. - Nie sprawiasz wrażenia takiej co by mogła komuś przywalić - powiedział, przyglądając się mi.

         Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się na wspomnienie tego, jak na ostatnim balu na zakończenie roku szkolnego jakaś laska kleiła się do Jacka, więc pociągnęłam za jej doczepiane kudły tak, że wylądowała w misce z czerwonym sokiem, który ubrudził całą jej białą sukienkę. Przynajmniej odeszłam w wielkim stylu!

- Ja chyba nie mógłbym tak wszystkiego zostawić - powiedział po chwili Mike.

- Ja nie miałam wyjścia - mruknęłam. - Gdybym mogła od razu bym tam wróciła, do przyjaciół i chłopaka, w sumie już byłego chłopaka. - Nie miałam pojęcia czemu mówiłam mu to wszystko, gdzieś głęboko w mojej duszy czułam, że mogę mu zaufać, choć zdobyć moje zaufanie było niezwykle trudno. Zbyt wiele razy zawiodłam się na ludziach.

- Ej, będzie dobrze - powiedział i przysunął się bliżej mnie, po czym objął mnie ramieniem. - Jakby co możesz na mnie liczyć - dodał, patrząc na mnie kątem oka.

- Dzięki - odparłam, wzdychając.

- Poza tym Sophie chyba już cię polubiła, więc prędko się jej nie pozbędziesz - zaśmiał się. Po chwili zadzwonił dzwonek, więc zaczęliśmy się zbierać.



                 W przerwie na lunch udałam się razem z Sophie, z którą miałam ostatnią lekcję, czyli fizykę, na zewnątrz za szkołę. Po chwili szukania znalazłyśmy Mike'a i Lucasa, którzy zajęli nam stolik. Blondynka usiadła koło Lucasa, który był w siódmym niebie, a ja zajęłam miejsce obok Mike'a. Przez cały dzień esemesowałam z Jessicą i Jackiem.

- Lexi, odłóż wreszcie ten telefon - mruknął znudzony Mike, zabierając i komórkę.

- Oddaj to! - warknęłam na niego.

- Ciągle tylko piszesz SMS'y, pogadaj z nami - powiedział, trzymając mnie za ramię, a drugą rękę, w której trzymał mój telefon, wyciągnął do góry, tak, żebym nie mogła go dosięgnąć.

- Tak w ogóle to gdzie jest Chris? Nie widziałam go cały dzień - zapytała nagle Sophie.

- Niezły masz zapłon, Greene - zaśmiał się brunet. - Nie przyszedł dzisiaj - powiedział, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Tak o, nie iść do szkoły.

           Przegadaliśmy cały lunch. Oni byli na prawdę w porządku, nigdy nie zastąpią mi Jess, ale to zawsze coś, nie? Kiedy dzwonek oznajmił koniec przerwy Mike oddał mi telefon i powiedział, nachylając się w moją stronę;

- Zapisałem ci swój numer, nie dziękuj. - I oddalił się w przeciwnym kierunku.



                  Po skończonych lekcjach udałam się z Sophie do pobliskiej kawiarni na kawę mrożoną. Usiadłyśmy przy stoliku w klimatyzowanym pomieszczeniu i czekałyśmy na zamówione napoje. Rozmawiałyśmy na banalne tematy, takie jak makijaż czy chłopcy. Pomijałyśmy drażniący mnie temat.

- Lucas na ciebie leci - powiedziałam podczas rozmowy. - Tylko mi nie mów, że nie zauważyłaś.

- Serio? - blondynka spojrzała na mnie unosząc brwi, na co ja pokiwałam głową.

- Odkąd go tylko zobaczyłam robił do ciebie maślane oczy, a ty powinnaś rozpatrzyć zakup okularów - zaśmiałam się. Sophie uśmiechnęła się lekko. Znałam ten uśmiech! Tak uśmiechając się tylko dziewczyny, którym podoba się ktoś o kim mówię! Może pobawię się w swatkę?

- Hm, a co to za Chris, o którego pytałaś na lunchu? - zapytałam, odbierając od kelnerki moją kawę i popijając ją.

- Chris Parker, kumpel Mike'a i Lucasa od zawsze. Trochę tajemniczy i chyba każda dziewczyna na niego leci. Prócz mnie, tacy jak on mnie nie kręcą - wytłumaczyła.

- To znaczy? - brnęłam dalej w ten temat.

- Jak to delikatnie ująć - zaczęła, głęboko się nad tym zastanawiając. - Przeleci każdą, która mu się nawinie, nie ma mowy o uczuciach czy stałych związkach. Zaliczyć i zostawić. Tyle. - Od razu go skreśliłam. W sumie, jeśli nie przestanę kochać Jacka to każdego skreślę.

- No, ale jest przystojny - dodała Sophie. Kiwnęłam głową i nie brnęłam dalej w ten temat. Był chujem i tyle.



                Weszłam do windy i wcisnęłam guzik z odpowiednią cyfrą. Oparłam się plecami o chłodną ścianę i przymknęłam oczy. Po dwóch miesiącach wakacji cholernie się rozleniwiłam i teraz szkoła była dziesięć razy bardziej męcząca niż kiedykolwiek wcześniej. Kiedy urządzenie zatrzymało się na moim piętrze odepchnęłam się od ściany i wyszłam na korytarz. Jak na złość wpadłam na kogoś.

- Przepraszam - mruknęłam i już miałam odejść, kiedy usłyszałam głos, który wydawał mi się dziwnie znajomy.

- Cześć, Lexi.- Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam Max'a, którego poznałam poprzedniego dnia. Uśmiechał się szeroko, ukazując przy tym rząd równych, białych zębów.

- Cześć, Max - odparłam, przeczesując palcami włosy.

- Pamiętasz może o spacerze, który ci obiecałem? - zapytał z jakby nadzieją w głosie. Kiwnęłam głową. - Co ty na to, żebyśmy się na niego wybrali za jakieś półtorej godziny?

- Jasne, czemu nie - odparłam, unosząc kąciki ust w uśmiechu.

- Okej, to jesteśmy umówieni - powiedział i wszedł do windy, machając mi. Odmachałam mu i weszłam do mieszkania.

_________________________________________
Znów jest druga w nocy, znów ledwo patrzę na oczy i jeszcze muszę się wykąpać, ale napisałam! Znów nic się ciekawego nie dzieje, ale to na razie takie  wprowadzenie, więc raczej nie wprowadzę tu akcji ^^
Nie mam siły myśleć, więc się z wami żegnam! Dobranoc i udanych ostatnich dni wakacji! <3 

5 komentarzy:

  1. wspaniały rozdział, naprawdę :)
    widać, że szybko zaaklimatyzowała się w nowej szkole i zdobyła znajomych. Chociaż w bohaterach pojawia się jeszcze imię Chris i to na drugim miejscu.. a jego tu nie przyuważyłam.. znaczy tylko tyle, że go nie było w szkole.. więc niech się pojawi :))
    czekam na nn :*
    i będę taka chamska, ze zaproszę do siebie, nie gniewaj się :D
    http://make-me-heart-attack.blogspot.com/ :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. dodałam prolog opowiadanie w powyższym komentarzu. Jeśli będzie ci się nudzić, możesz zajrzeć :)

      Usuń
  2. I ponownie witam! Ych!
    Komentarz byłby już dawno, ale nie, no bo po co, przecież trzeba go usunąć! Blogger mnie czasami zabija!
    Co do rozdziału, bardzo przyjemny w czytaniu i chyba ciut dłuższy od pozostałych, hm? ;> Zaszalałaś! Haha, Ty też dodajesz rozdziały po drugiej w nocy? Pjona! Ja później jak idę do łazienki, to jak po pijaku. xd
    Ale wracając do rozdziału:
    Widać, że Lexi powoli zaaklimatyzowała się w nowej szkole! I od razu ma znajomych, no Ty pacz, jaka Ona zaradna, no! xd Ja bym zawału ze strachu dostała, jakbym miała iść do nowej szkoły... Jeej... Ja nie lubię zmian, wiesz o tym. >.<
    Huhu, już ma wielbicieli? Serio? Mówię, szaleje!
    Ooo! Ja chcę już następny rozdział! I Chrisa! Tu i teraz, więc pisz!
    Hahahah xd "Był chujem i tyle". Rozpierdzieliłaś system. xd
    Pisaj szybko! :D
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś krótko :P Ale i tak fajnie :) Cieszę się, że Lexi kogoś już poznała. Na pewno łatwiej będzie się jej zaklimatyzować :) Czekam na więcej!
    Rozpisz się bardziej :D I więcej gorrrrrących cłopaków, pls! XD
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział dodany w sierpniu, a ja komentuję w listopadzie - siła!
    Moja pamięć jednak jeszcze nie jest taka zła na jaką wychodzi :D
    A tak przechodząc do rozdziału:
    DJSKDSFJSDFSFSJDFSDKFSD
    Jeju jakby mnie Max zaprosił na spacer to bym już mu mdlała!
    No ja Cię kręcę! Lexi czy Ty wiesz jaką jesteś szczęściarą?
    Przeprowadziła się, zapoznała co nieco ze szkołą i już ma wielbicieli. Która dziewczyna by tak nie chciała?
    Rozdział bardzo fajny i zarazem strasznie ciekawy.
    Przechodzę dalej <3

    OdpowiedzUsuń