niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 5

5 komentarzy:
             Zeszłam z łóżka i podeszłam do pudeł. W mojej głowie wciąż kołatały słowa Sophie "ty jesteś tu, oni tam, nie wiesz co robią". Może miała rację? Postanowiłam, że dzisiaj nie będę się tym przejmować. Miałam się dobrze bawić, a nie rozmyślać co robią moi przyjaciele w Seattle.

- Obiecaj mi, że nie będziesz się tym dziś zadręczać. - Sophie spojrzała na mnie i wygięła usta w półuśmiechu. - Będziemy się dobrze bawić!

- Obiecuję - odparłam, unosząc lekko kąciki ust.

-No, to teraz pokazuj co tam masz! Zrobimy z ciebie prawdziwą królową tej imprezy - zaśmiała się blondynka przewracając się na brzuch i wlepiając we mnie zaciekawione spojrzenie. Powoli zaczęłam przegrzebywać pudła i walizkę, w których znajdowały się moje ubrania.

- Trzeba będzie ci skombinować jakieś meble - stwierdziła w pewnym momencie Sophie.

- W weekend miałam iść na jakieś zakupy - odpowiedziałam odrzucając za siebie jakieś ubrania.

- Świetnie! Idę z tobą -oznajmiła radośnie blondynka.

- Jasne, czemu nie - uśmiechnęłam się do niej rozciągając przed twarzą jakąś koszulkę.

- Schowaj to z powrotem - roześmiała się moja towarzyszka. - Odejdź, ciocia znajdzie ci odpowiednie ubrania.

           Zaśmiałam się jedynie na te słowa i zamieniałam się z nią miejscami lokując się na wygodnej pościeli i przyglądając poczynaniom znajomej. Przeglądała moje rzeczy z niemałym zaciekawieniem, co chwila komentując je pod nosem. Co ciekawsze okazy odrzucała na bok, by móc potem ułożyć z nich całość.

- Umiesz w nich chodzić? - zapytała, wyciągając z pudła czarne lity na brązowym słupku.

- Nie, leżą, żebym mogła na nie popatrzeć - rzuciłam ironicznie.

- Tak też można. - Wzruszyła jedynie ramionami i odłożyła buty na kupkę z rzeczami nadającymi się na wyjście.

                 Sophie od dobrych kilkunastu minut próbowała znaleźć coś idealnego na imprezę. Gdyby to ode mnie zależało nie stroiłabym się zbytnio, ale moja znajoma nie przyjmowała tego do wiadomości. Uznała, że na pierwszej imprezie należy wyglądać tak, żeby wszyscy cię zapamiętali.

- Nie masz zbyt wielu rzeczy na nasz klimat - mruknęła dziewczyna odrzucając za siebie kolejną bluzę z kapturem.

- W Seattle to trochę inaczej wygląda - mruknęłam łapiąc kolejną część garderoby, którą Sophie rzuciła niezgrabnie za siebie.

- Musimy kiedyś wybrać się na zakupy - stwierdziła poważnie, na co ja jedynie przytaknęłam i dalej obserwowałam jej poczynania. Po kolejnych kilkunastu minutach i kolejnych ubraniach rzuconych gdzieś za siebie Sophie stwierdziła, że już chyba znalazła odpowiedni strój.

- Gdzie masz biżuterię? - zapytała rozglądając się na boki. Leniwie zsunęłam się z wygodnego łóżka i podeszłam do jednej z walizek. Szybkim ruchem otworzyłam ją i przegrzebałam zawartość dokopując się do beżowego kuferka z biżuterią. Nie miałam jej jakoś specjalnie dużo, ale mnie to w zupełności wystarczało.

- Właściwie, masz szafę, a ubrania wciąż trzymasz tu - wskazała na pudła i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.

- Nie mam wieszaków - przyznałam uśmiechając się pod nosem.

- Serio? - parsknęła śmiechem blondynka, a ja jedynie pokiwałam głową. - Na prawdę powinnaś wybrać się na zakupy.

- Racja - odparłam niechętnie, nie byłam osobą, która lubowała się w łażeniu po sklepach.

          Sophie wygrzebała z kupki "rzeczy nadających się na wielkie wyjście", jak sama to określiła, odpowiednie rzeczy i zaczęła układać wszystko na łóżku. Stanęłam za jej plecami, kiedy już skończyła.

- No powiedz, czy ja nie jestem genialna? - zapytała retorycznie, patrząc na mnie z szerokim uśmiechem na ustach. Przyjrzałam się wybranemu zestawowi i uśmiech sam wpełznął na moje usta. Blondynka wybrała coś prostego - czarną, krótką sukienkę na ramiączka, nie była ona zbyt obcisła ani zbyt zwiewna. Do tego oczywiście dołączyły lity, a dopełnieniem był długi, srebrny naszyjnik z zawieszką w kształcie czaszki.

- No nieźle, nie sądziłam, że ci się uda - powiedziałam, patrząc z uznaniem na koleżankę.

- Nie wierzyłaś we mnie, jak mogłaś? - prychnęła udając obrażoną. - Ech, no dobra, znamy się od kilku dni, wybaczam ci tę zniewagę.

              Sophie cały czas starała się zachowywać poważnie jednak ja od razu wybuchnęłam śmiechem. Z niewiadomych przyczyn słowa "zniewaga" śmieszyło mnie.

- A ty, w co się ubierasz? - zapytałam zaciekawiona, kiedy opanowałam swój wybuch śmiechu. Sophie spokojnym krokiem podeszła do torby, którą wcześniej rzuciła koło łóżka i zaczęła wyciągać z  niej różne części garderoby rozkładając je tak, jak moje. Jej stylizacja składała się z białego braletu  na cienkich ramiączkach w małe kwiatki, a do tego czarnej, rozkloszowanej spódniczki i czarnych szpilek. Pokiwałam z uznaniem głową.

- Teraz zabieramy się za makijaż i fryzury! - pisnęła podekscytowana dziewczyna. Ponownie sięgnęła do torby i wyciągnęła z niej pokaźnych rozmiarów kosmetyczkę.

- Czy ty masz torbę bez dna jak Hermiona z Harry'ego Potter'a? - zapytałam, sadowiąc się na łóżku. Sophie zaśmiała się dźwięcznie i usiadła obok mnie, przesuwając nieco swoje ubrania.

- To kwestia odpowiedniego ułożenia - odparła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Powoli zaczęła przegrzebywać kosmetyczkę w poszukiwaniu odpowiednich produktów. Ona chyba już dawno wymyśliła sobie, jak chce wyglądać. - Mamy tylko półtorej godziny, więc się rusz - mruknęła, nie zaprzestając przeszukiwań.

- Co? Szukanie ubrań zajęło nam prawie godzinę? - zdziwiłam się, sięgając po telefon i sprawdzając godzinę na wyświetlaczu. Faktycznie. Przewróciłam się na brzuch i włączyłam przeglądarkę internetową w laptopie. Szybko wpisałam tytuł piosenki Ellie Goulding "Love me like you do" i włączyłam ją. Sophie od razu zaczęła podrygiwać w rytm muzyki. Niechętnie ruszyłam tyłek z wygodnego łóżka i odszukałam swoją kosmetyczkę. Usiadłam na podłodze i wysypałam zawartość torebeczki na podłogę.

- Sophie, rzuć mi jakąś poduszkę, ta podłoga jest cholernie niewygodna - rzuciłam odchylając głowę do tyłu. Blondynka nie odrywając wzroku od paletki z cieniami wymacała jedną ręką poduszkę i rzuciła ją we mnie. W ostatnim momencie złapałam ją i położyłam tak, abym mogła w końcu wygodnie usiąść i wziąć się za robienie makijażu.

                Po kilkunastu minutach miałam gotowy makijaż. Czerwone usta, ciemne cienie i kreska eyelinerem - czyli taki mój mały znak rozpoznawczy. Wstałam z miejsca i przeczesałam palcami wciąż lekko wilgotne włosy.

- Możesz usiąść przed lustrem - powiedziałam do Sophie, która męczyła się ze swoim makijażem przy małym lustereczku z opakowania z pudrem. Odetchnęła z ulgą i wstała zamykając pudełeczko. Ja natomiast rzuciłam się na łóżko i ułożyłam wygodnie, tak abym mogła obserwować poczynania koleżanki.

- Radziłabym iść ci się przebrać, bo nie zostało zbyt wiele czasu, a to jest dwadzieścia minut drogi stąd - powiedziała, nakładając cień na powiekę.

- Okej - mruknęłam niechętnie zwlekając się z łóżka. Zebrałam swoje ubrania i powłóczyłam nogami do łazienki.

             Zapaliłam światło i rzuciłam ubrania na pralkę, tak aby się nie pogniotły i żebym nie potknęła się o nie jeśli leżałyby na podłodze. Od razu wzięłam do ręki suszarkę, która leżała na metalowej półeczce i podłączyłam ją do kontaktu. Ustawiłam odpowiednio urządzenie i zaczęłam suszyć włosy. Po kilku minutach były już całkowicie suche, więc wzięłam się za rozczesywanie ich. Następnie pozostało mi tylko założyć sukienkę i mogłam wracać do Sophie.  Tak też zrobiłam i po chwili byłam z powrotem w pokoju, gdzie blondynka właśnie kończyła kręcenie swoich włosów na lokówkę. Usiadłam na łóżku i przypatrywałam się, jak z wprawą zawijała kosmyki włosów na stożkową końcówkę urządzenia.


               Całkowicie gotowe zeszłyśmy na dół, gdzie w salonie siedzieli moi rodzice oglądając telewizję.

- Wychodzimy - krzyknęłam, kiedy zakładałyśmy buty. Tata wstał ze swojego miejsca i podszedł do nas. Oho, szykuje się pogadanka. 

- O której wrócisz? - zapytał spokojnie.

- Nie wiem - odparłam wzruszając ramionami i zawiązując przy tym but. 

- Hm, my z mamą za jakiś czas też wychodzimy i wrócimy raczej jutro po południu, więc proszę cię nie rób nic głupiego i nie przynieś nam wstydu - poinformował mnie poważnie ojciec. 

-  Okej - rzuciłam na odchodne. I tak zrobię po swojemu - dodałam w myślach. 


* Czterdzieści minut później*


                     Stanęłyśmy przed drzwiami dużego, dwupiętrowego domu jednorodzinnego. Wokół domu znajdował  się ogród z mnóstwem różnorodnych kwiatów i krzewów, których nazw nie znałam. 


- No nieźle - powiedziała z uznaniem Sophie otwierając bramkę i wchodząc na posesję. Z domu słychać było głośną muzykę. - Gdzie znalazłaś takich znajomych? - spojrzała na mnie przez ramię.  


- Taki jeden to mój nowy sąsiad - odparłam idąc za nią. 


- Przystojny? - zapytała naciskając dzwonek do drzwi i odwracając się przodem do mnie.


- No całkiem - odpowiedziałam wzruszając ramionami. 


- To musisz mnie z nim zapoznać - powiedziała, puszczając mi oczko. Przez chwilę myślałam, że nikt nie usłyszał dzwonka i najzwyczajniej w świecie powinnyśmy wejść do środka, ale znalazł się ktoś, kto otworzył drzwi i, nawet na nas nie patrząc, wpuścił do środka. Spojrzałyśmy na siebie i z uśmiechami na ustach wkroczyłyśmy w sam środek imprezy. Nie znałam tutaj nikogo, Sophie raczej też nie kojarzyła większości ludzi, więc trzymałyśmy się blisko siebie. Blondynka co chwila trącała mnie łokciem i wskazywała głową na jakiegoś chłopaka, który, jak się domyślam, w jej mniemaniu był przystojny. Za każdym razem śmiałam się pod nosem, bo dziewczyna była bardzo podekscytowana poszukiwaniem nowych obiektów zainteresowań. Z jednym z nich udało jej się nawet nawiązać dłuższy kontakt wzrokowy i wymienić kilka uśmiechów. Kiedy po raz kolejny podążyłam wzorkiem w miejsce, które wskazała moja znajoma poczułam silne zderzenie z kimś  stojącym przede mną. Już miałam niezbyt przyjemnie powiedzieć temu komuś, żeby uważał jak chodzi, ale kiedy spojrzałam w górę ujrzałam roześmianą twarz Max'a.


- Chyba lubisz na mnie wpadać - zaśmiał się. Średnio go rozumiałam przez strasznie głośną muzykę. 


- Nie prawda! - oburzyłam się zakładając ręce na piersi. - To  ty ciągle stajesz mi na drodze. 


- Jaasne - odpowiedział z szerokim uśmiechem. - Chodź, pójdziemy gdzieś, gdzie jest nieco ciszej -powiedział, udając, że głośna muzyka bardzo mu przeszkadza. Obejrzałam się przez ramię na Sophie, ale ta była zajęta flirtowaniem z jakimś kolesiem.  Uznałam więc, że jako duża dziewczynka poradzi sobie sama. Spokojnym krokiem ruszyłam za Max'em. Po chwili znaleźliśmy się w kuchni, gdzie o dziwo było o wiele ciszej. 


- Myślałem, że nie przyjdziesz - powiedział stając na przeciwko mnie i opierając się o szafki.


- Skoro mówiłam, że przyjdę to przyjdę  -  wzruszyłam ramionami i  uśmiechnęłam się lekko. 


- Twoja znajoma chyba zapoznała się z moim współlokatorem - powiedział wskazując głową na Sophie, która tańczyła z jakimś całkiem przystojnym brunetem. Uśmiechnęłam się i odwróciłam  głowę w stronę mojego towarzysza, który przyglądał mi się z zaciekawieniem. 


- Odkąd tu weszła szukała kogoś godnego jej zainteresowania - powiedziałam, po raz kolejny wzruszając ramionami.


                     Stanęłam na placach i usadowiłam się na skrawku stołu, który nie był zajęty przez napoje i przekąski. Co chwila kątem oka spoglądałam na Sophie, która bawiła się w najlepsze, podświadomie kontrolując jej zachowanie. Czułam, że to tym razem ja muszę być tą rozsądną, choć zwykle Jess pełniła tę funkcję w naszym duecie. 


- Chcesz coś do picia? - zwrócił się do mnie Max. Kiwnęłam głową odwracając wzrok z tłumu na niego. Stał prosto przede mną i patrzył mi w oczy. Przygryzłam wargę i poczułam się lekko skołowana. Zupełnie nie rozumiałam zachowania chłopaka i to mnie trochę przerażało. Po kilku sekundach Max zrobił krok do tyłu, choć miałam wrażenie, że trwało to kilkanaście dobrych minut, więc odetchnęłam z ulgą. Chwilę potem zniknął za drzwiami. Odgarnęłam włosy z twarzy wciąż wbijając wzrok w miejsce, gdzie przed chwilą zniknął mój towarzysz. Mrugnęłam kilka razy i odwróciłam głowę w drugą stronę sięgając dłonią do miski z chipsami. Nagle poczułam, że ktoś też postanowił poczęstować się przekąską i nasze dłonie się zetknęły. 


- Nie spodziewałem się, że nawet tu się spotkamy - usłyszałam ten irytujący głos w niewielkiej odległości od siebie. Wywróciłam oczami i zwróciłam twarz do mojego rozmówcy. 


- Też miałam nadzieję, że się nie spotkamy - odparłam kąśliwie. 

___________________________
Heej ^^ Jutro mija miesiąc od ostatniego rozdziału, więc jak na mnie to chyba nie jest tak źle, nie xd? W sumie średnio się coś dzieje (jak zwykle), ale później chyba nadrobimy xd 
Pozdrawiam ;*