piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 4

5 komentarzy:
                Moje zachwycanie się Parkerem skończyło się już przed lunchem. Może i był przystojny, ale cholernie irytujący. Miałam ochotę przywalić mu w łeb. Najlepiej z patelni. Był okropnym palantem. Nie rozumiałam dziewczyn, które wodziły za nim wzorkiem, kiedy szedł korytarzem. Na mnie patrzyły jakby miały mnie za chwilę poćwiartować, zakopać, odkopać, ponownie poćwiartować i zakopać. Nie wiem, co je powstrzymywało od podejścia i zagadania do niego. Znaczy, już wiem, był idiotą i żadna nie chciała się o tym przekonać i wolały żyć z jego idealnym wyobrażeniem. Westchnęłam, kręcąc głową.

- Czemu wzdychasz? - zapytał, patrząc na mnie.

- Zastanawiam się, co te idiotki widzą w tobie - mruknęłam, spoglądając na dziewczyny wokół.

- Jestem po prostu ideałem - odpowiedział ze śmiechem.

- Znam cię od dwóch godzin i wiem, że nie jesteś - odparłam całkiem poważnie.

- Och, ranisz- złapał się za klatkę piersiową i zaśmiał. - No, przyznaj na tobie też zrobiłem wrażenie.

- Sorry, kochany, ale nie - tym razem to ja się zaśmiałam.

- Znów mnie ranisz- udał, że ociera łzy, na co ja ponownie wybuchłam śmiechem.

       Razem dotarliśmy do stolika na zewnątrz, gdzie siedziała reszta naszej "ekipy". Chłopaki przywitali się i usiedliśmy przy stoliku. Wszyscy zaczęli rozmawiać i śmiać się, ja zajęłam się oczywiście odpisywaniem na SMS'y od moich przyjaciół  ze Seattle.

- Leeeexi - jęknął Mike, patrząc na mnie błagalnie. - Schowaj ten telefon, albo ci go zabiorę! Znowu!

- Spadaj - roześmiałam się, kiedy chłopak zaczął wyciągać ręce w moją stronę.

          Po chwili oboje leżeliśmy na trawie, próbując nawzajem wyrwać sobie telefon. Tarzaliśmy się po ziemi zanosząc się przy tym śmiechem. Reszta znajomych i ludzie wokół patrzyli na nas jak na idiotów, a my wciąż się śmialiśmy. W końcu udało mi się wyrwać urządzenie z ręki chłopaka i przytuliłam je do piersi. Spojrzałam na Mike'a i zaśmiałam się.

- Dzisiaj przegrałeś - powiedziałam triumfalnie, pokazując mu język.

- Tylko dzisiaj - odparł również się śmiejąc.

Po chwili chłopak wstał z trawy i wyciągnął rękę w moją stronę, by pomóc mi wstać. Przyjęlam pomocną dłoń  n do torby, by uniknąć kolejnych upadków. Odszukałam jeszcze karteczkę, na której miałam zapisany adres, pod którym miała się odbyć impreza, na którą zaprosił mnie Max. Rozwinęłam ją i podsunęłam siedzącej obok Sophie.

- Co to? - zapytała czytając, to co było zapisane na karteczce.

- Wiesz gdzie to jest? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

      Blondynka tylko kiwnęła głową i czekała na dalsze wyjaśnienia.

 - Znajomy zaprosił mnie na imprezę, która jest tam -wskazałam na kartkę. - I powiedział, że mogę zabrać kogoś ze sobą, więc pomyślałam o tobie - uśmiechnęłam się do niej.

- To super! - ucieszyła się. - Kiedy?

- Dzisiaj o dwudziestej - odparłam, uśmiechając się do niej. Sophie przez chwilę zastanawiała się nad czymś.

- Okej, o siedemnastej jestem u ciebie - oznajmiła poważnie.

- Czemu u mnie? - zapytałam, nie bardzo rozumiejąc, co blondynka miała w planach.

- Bo od ciebie jest bliżej - odparła, uśmiechając się przyjaźnie.

- Sensowne - mruknęłam, wgryzając się w kanapkę z pomidorem, którą mama wcisnęła mi do torby.


***


                     Nawet nie zauważyłam kiedy minęły mi wszystkie lekcje. Na szczęście już żadnej z nich nie spędziłam z Chrisem, głównie z Sophie. Coraz bardziej przekonywałam się do tego miejsca. Z resztą został mi tylko rok do osiągnięcia pełnoletności, a wtedy będę mogła spokojnie wrócić do domu. Do mieszkania wróciłam od razu po lekcjach, które miałam do piętnastej, więc miałam niezbyt dużo czasu by jakoś ogarnąć mój pokój, w którym wciąż nie było żadnych konkretnych mebli, więc wszystko wciąż leżało w pudłach. Stałam w autobusie opierając się ramieniem o szybę i spoglądając przez nią. To miejsce tak bardzo różniło się od Seattle. Tu wszystko było zupełnie inne, nawet ludzie wydawali się być inni. Westchnęłam i wysiadłam zauważając, że to już mój przystanek. Do domu miałam jeszcze kawałek drogi, który udało mi się pokonać w ciągu kilku minut. Wchodząc do windy spotkałam Max'a, który chciał jeszcze się upewnić, czy na pewno będę na imprezie.

- Cześć! - rzucił chłopak uśmiechając się szeroko.

- Hej - odparłam uśmiechając się lekko.

- Będziesz dzisiaj? - zapytał, patrząc na mnie niepewnie.

- Jasne, przyjdę razem ze znajomą - odpowiedziałam uśmiechając się szczerze.

     Blondyn odwzajemnił ten gest i pożegnał się ze mną po czym wybiegł z klatki. Z uśmiechem na ustach weszłam do windy.



*Półtorej godziny później*

                     Siedziałam na podłodze na środku pokoju, rozglądając się, czy wszystko w miarę okej wygląda, o ile wszystko spakowane w pudła mogło jakoś wyglądać. Miałam jeszcze pół godziny do przyjścia, więc postanowiłam w tym czasie wziąć prysznic. Podeszłam do jednego z pudeł i wyciągnęłam z niego koszulkę i spodenki. Szybkim krokiem udałam się do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi na zasuwkę i ściągnęłam z siebie ubrania. Weszłam pod prysznic, a ciepła woda otuliła moje ciało.


                   Zastanawiając się, co mogłabym założyć na siebie, owinięta granatowym, cienkim szlafrokiem, wróciłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na otwartego laptopa, który stał obok mnie. Na ekranie wyświetlało się powiadomienie nieodebranego połączenia na Skype. Po nazwie użytkownika rozpoznałam, że dzwoniła Jess. Bez zastanowienia kliknęłam na zieloną słuchawkę i czekałam aż przyjaciółka odbierze. Po kilku sekundach na ekranie pojawiła się roześmiana twarz Jessici, a tuż za nią leżącą na łóżku postać Jack'a.
 - Heeeej - zapiszczała moja przyjaciółka z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Cześć - odparłam, uśmiechając się równie szeroko. Kiedy zobaczyłam ich ten dzień od razu stał się lepszy.
- Hej, Lexi - odezwał się Jack podchodząc bliżej Jess. Serce od razu zabiło mi mocniej, a umysł powrócił do wszystkich cudownych wspomnień związanych z nim.


         Grupka dziewczyn stała pod oknem i żywo o czymś dyskutowały. Co jakiś czas któraś z nich rzucała ukradkowe spojrzenie na Nowego. Siedział na kanapie popijając piwo i co chwila zbywając jakieś dziewczyny, które plątały się wokół niego. 

- Może to gej? - szepnęła konspiracyjnie jedna z nich. - Nie chce gadać z żadną dziewczyną...

- Faktycznie, to podejrzane - rzuciła kolejna, spoglądając na chłopaka. 

- Może niech któraś z nas pójdzie? - odezwała się nagle niska blondynka, która do tej pory nie włączała się w rozmowy koleżanek. 

- Która? - zapytało kilka na raz. Większość od razu skierowała swoje spojrzenia na siedzącą na parapecie i popijającą piwo Lexi. 

- Hm? - Dziewczyna zdawała się być zupełnie oderwana od rzeczywistości. Spojrzała na resztę koleżanek unosząc do góry brwi. 

- Nowy. Mamy pewne podejrzenia, więc chcemy go sprawdzić, a ty nadajesz się do tego idealnie - wytłumaczyła szybko blondynka. 

- Podejrzenia? Hm, a co będę z tego miała? - zapytała omiatając obojętnym spojrzeniem grupkę. 

- Odrabiamy za ciebie matmę przez dwa tygodnie - odparła kolejna po konsultacji z resztą. 

- Dwa tygodnie? Nawet nie opłaca mi się wstawać - prychnęła dziewczyna, odwracając wzrok. - Miesiąc - dodała po chwili namysłu, odrzucając włosy do tyłu. 

- W porządku - zgodziła się reszta. Większości z nich bardzo spodobał się nowy uczeń w ich szkole, ale widząc jak zbywa wszystkie inne dziewczyny wiedziały, że nie mają szans. Za to Lexi tak. Obok niej nikt nie przechodził obojętnie, nikt jej nigdy nie odmawiał, bo wiedział, że to może źle się dla niego skończyć. 

          Szatynka zgrabnie zeskoczyła z parapetu i niespiesznym krokiem ruszyła w stronę kanapy, an której samotnie siedział Nowy. Robiła to tylko i wyłącznie dlatego, że na prawdę nienawidziła matmy. Prześlizgnęła wzrokiem po sylwetce chłopaka. Był dość wysoki i przystojny, to musiała mu przyznać. Na dłuższą chwilę jej wzrok zatrzymał się na lekko umięśnionych ramionach, a następnie przesunął się wprost na twarz chłopaka. Jej wzrok przykuły intensywnie niebieskie oczy, których spojrzenie na ułamek sekundy skrzyżowało się z jej własnym. Uśmiechnęła się lekko, pokazując mu tym samym swoje zainteresowanie jego osobą. Wcale nie peszyło jej to, że przyłapał ją na przyglądaniu się mu. 

- Mogę? - zagadnęła, wskazując na miejsce obok niego. 

- Jasne - odparł z uśmiechem. Lexi wciąż czuła na sobie wzrok koleżanek, który wręcz przeszywał ją na wylot. 

- Jestem Lexi - przedstawiła się, siląc się na uprzejmy ton. Nie chciała go od razu wystraszyć. 

- Jack - uśmiechnął się chłopak, lustrując ja wzrokiem. Zauważył ją już dużo wcześniej i musiał przyznać, że była bardzo ładna i do tego w jego typie. Jednak jej styl bycia sprawiał, że niezbyt uśmiechało mu się po prostu podejść i zagadać, choć nigdy wcześniej nie miał z tym specjalnych problemów. Ona go skutecznie onieśmielała. 

- Jak ci się podoba w Seattle? - zagadnęła go z przyjaznym uśmiechem, który nieczęsto pojawiał się na jej twarzy, zwykle jego miejsce zajmował ironiczny uśmieszek. 

- Jeszcze nie miałem okazji się specjalnie rozejrzeć, chyba brakuje mi dobrego towarzystwa - odpowiedział, również uśmiechając się do niej. 

- Hm, może znajdziemy ci towarzystwo, jest co oglądać - zasugerowała szatynka. - Widzisz tamte dziewczyny? - wskazała głową na grupkę jej "koleżanek". Chłopak jedynie kiwnął głową i czekał na dalsze wyjaśnienia. - Połowa z nich jest na ciebie strasznie napalona i z chęcią ci potowarzyszą - dokończyła swoją myśl przystawiając do ust plastikowy kubek i upijając z niego łyk alkoholu. 

- Hm, wiesz, raczej wolałbym inne towarzystwo - odparł puszczając jej oczko. Zaczynał czuć się w jej towarzystwie coraz pewniej. Jednak nie jest taka straszna jak mówią - pomyślał. 

- Taak? To znaczy jakie? - zapytała, przygryzając delikatnie malinowe wargi i spoglądając na niego spod kurtyny gęstych, długich rzęs. 

- Na przykład twoje. Dasz się namówić na spacer? - zapytał z nadzieją, że dziewczyna się zgodzi. 

- Rozpatrzę twoją propozycję - odparła śmiejąc się lekko. 


              Doskonale pamiętałam tamten wieczór, wtedy wszystko się zaczęło.

- Opowiadaj, jak tam jest! - ekscytowała się moja przyjaciółka.

- Gorąco - odparłam uśmiechając się.

- Czemu jesteś w samym szlafroku? - zapytał ze śmiechem Jack.

- Wybieram się na imprezę  - odparłam spokojnie.

- Bawisz się bez nas? Ty małpo! - oburzyła się Jess i odrzuciła głowę w bok tak gwałtownie, że swoimi włosami zrzuciła kamerkę na ziemię. Zaczęłam się śmiać, a z głośnika dochodził do mnie śmiech Jack'a i przekleństwa Jess. Sama nie wiem skąd ona tyle ich znała.

- Lexi, ktoś do ciebie! - krzyknęła mama z dołu. Zamyśliłam się przez chwilę nim zrozumiałam, że zapewne chodzi o Sophie, która miała mnie odwiedzić i razem miałyśmy się przygotować.

- Wpuść ją na górę - odkrzyknęłam z nadzieją, że mama zrozumie słowa tłumione przez ściany.

- Czego się tak drzesz? Jeszcze nie ogłuchliśmy - roześmiała się Jess. - Znaczy ja nie ogłuchłam, nie wiem jak ty Jack? - dziewczyna od razu spojrzała na mojego byłego chłopaka.

- Z tego co mi wiadomo to z moim słuchem jeszcze wszystko w porządku - odparł spoglądając na nią z taką jakby czułością? Nie, na pewno mi się przywidziało.

            Chwilę później ktoś wparował do mojego pokoju nie trudząc się o coś takiego jak pukanie. Od razu rozpoznałam Sophie i uśmiechnęłam się do niej na powitanie.

- No siema - rzuciła, bezceremonialnie waląc się na moje łóżko tuż obok mnie. - O, hej - rzuciła widząc moich przyjaciół na ekranie.

- Cześć - odparła przyjaźnie Jess, a Jack jedynie kiwnął głową.

- Jakim cudem w ciągu trzech dni doprowadziłaś do tego? - zapytała nagle blondynka rozglądając się po pokoju z uniesionymi brwiami.

- Ej no, sprzątałam - oburzyłam się. - A to, że na razie nie mam mebli to inna sprawa - dodałam śmiejąc się.

- Zostały nam tylko dwie i pół godziny, więc powinnyśmy się zacząć ogarniać, żeby zrobić na wszystkich oszałamiające wrażenie - stwierdziła poważnie Sophie, a ja spojrzałam na nią jak na idiotkę.

- Wyrobiłabym się w godzinę, ale okej - wzruszyłam ramionami i pożegnałam się z przyjaciółmi obiecując, że jutro zadzwonię i opowiem wszystko.

- Ten chłopak - wskazała na komputer. - To ten twój były? - zapytała z zaciekawieniem blondynka zastanawiając się nad czymś. Kiwnęłam tylko głową i czekałam na to aż rozwinie swoją wypowiedź. - Między nimi coś chyba jest - oznajmiła bez ogródek. - Nie mów, że nie zauważyłaś jak on na nią patrzy.

- Zauważyłam, ale może nam się przywidziało? - zapytałam z nadzieją.

- Wiesz, ty jesteś tu oni tam, nie wiesz co robią - stwierdziła cicho blondynka. - Wszystko jest możliwe. Dlatego ty też nie powinnaś rozpaczać i dobrze się bawić!


__________________________________
Ale mnie naweniło! Jestem zadowolona z tego rozdziało, kiedy ja to ostatnio mówiłam? o.O Znowu miałam leciutką przerwę, no ale wybaczycie mi, prawda? Teraz mam ferie i jeśli wena się utrzyma to może coś jeszcze wytworzę. I ta siedzę całe dnie w domu, więc co mi szkodzi xd
Najbardziej z całego rozdziału podoba mi się to wspomnienie, tak fajnie mi się to pisało. nawet pomyślałam, żeby zacząć może pisać w narracji trzecioosobowej, co wy na to? ^^
Do następnego ;*
Pozdrawiam ^^